Wielki Post w Peru, tak jak i w innych krajach nie był okresem bardzo różniącym się od innych. Głośna muzyka na ulicach i słynne niedzielne "borachady" (u nas by się pewnie powiedziało kulturalnie "przyjęcia", mniej kulturalnie - po prostu domowe popijawy) nie zniknęły cudownie na te 40 dni, które z założenia powinny być czasem wyciszenia i refleksji.
Patrząc na mękę Chrystusa z perspektywy Marii Magdaleny, to patrzeć inaczej, głębiej. Maria Magdalena idzie z Jezusem i razem z Nim niesie krzyż swojej przeszłości, dźwiga na ramionach ciężar swoich grzechów. Ona poznała smak zhańbienia i upodlenia. I dlatego mocniej potrafi zjednoczyć się ze swoim Nauczycielem w Jego męce. Maria Magdalena patrzy na wykrzywioną z bólu twarz Jezusa, na krwawiące i poranione ciało, na wbijające się w Jego głowę ciernie. Spogląda na bolesną twarz Maryi i podtrzymując jej bezwładne z cierpienia ciało, niemalże wyczuwa rozrywające się gdzieś pod skorą matczyne serce. Maria Magdalena cierpi potrójnie - za siebie, za Jezusa i za Maryję. Nie może znieść widoku ludzi, którzy cieszą się ze skazania jej Mistrza, którzy mijają Go obojętnie, jakby był tylko nic nieznaczącym złoczyńcą prowadzonym na śmierć.
W Wielkim Tygodniu nasi animatorzy codziennie przygotowywali się do Zmartwychwstania - jedni tańcząc, a drudzy odgrywając sceny z Męki Pańskiej. Tak wiec codziennie dało się słyszeć głośne pokrzykiwania i muzykę puszczana na cały regulator lub tez widzieć Francisco (katechista), maszerującego przez slumsy z krzyżem, który przynosił codziennie z domu na potrzeby inscenizacji. Wszystko po to, żeby w Wielki Piątek odegrać "Żywą Drogę Krzyżową", a w Wielka Sobotę powitać Zmartwychwstałego Jezusa tradycyjnym tańcem z ogromnym krzyżem z palmy na wejściu. Marinera tez była, ale peruwiańska wersja krakowiaka tańczona przez dziewczyny w rażąco pomarańczowych sukniach i chłopaków ze słomkowymi sombrero i szablami zrobiła o wiele większe wrażenie.
Po pokazach tanecznych było oczywiście ognisko, nie tylko te rozpalone na potrzeby poświecenia ognia, ale także takie dla młodzieży. Atmosfera - iście salezjańska, chociaż salezjanie ograniczyli się w swojej obecności tylko do grania na gitarze. Za to katechiści z bierzmowania stanęli na wysokości zadania i rozkręcili towarzystwo do granic możliwości. Były dynamiki, tance, przeciąganie liny i walka płci na piosenki. Poprzeczka była wysoka, bo przecież wprawić młodzież w dobry nastrój bez grama alkoholu to nie lada wyczyn.
Tak wiec wśród tego radosnego przezywania Wielkiego Tygodnia wydawało się, ze może chociaż wielkoczwartkowa pielgrzymka do 7 kościołów - zwana w Piura "Visita a las Siete Iglesias" będzie czasem chwilowej zadumy. Nic bardziej mylnego. Chodzenie z grupa młodzieży od jednej parafii do drugiej żeby pomodlić się przy wystawionym tego dnia we wszystkich kościołach Najświętszym Sakramencie może w teorii brzmi dobrze, ale w praktyce, jest tylko "pajacując" jak to trafnie określiła Senora Mary. Szczytem tej pajacady było robienie na środku jakiegoś dużego placu "bakity" już po 12 w nocy. Bakita to dynamika, w której naśladuje się krowę kręcącą głową i ogonkiem przy wtórze piosenki o niej samej. I to ona, nie tam żadna wielkopostna piosenka, była hymnem przewodnim tej pielgrzymki, czy może raczej wycieczki trwającej od 22.30 do 3 w nocy.
Jedynym dniem, w którym można było poczuć istotę Wielkiego Tygodnia był Wielki Piątek, a właściwie samo popołudnie, podczas którego ulicami slumsów chodziła żywa droga krzyżowa. Ja wcieliłam się w postać Marii Magdaleny, dlatego te 2 godziny były dla mnie przeniesieniem się do innego świata. Świata uczuć i emocji tej wrażliwej kobiety, dla której Jezus był Mistrzem, Nauczycielem, Przyjacielem i jedynym mężczyzną, który ją zaakceptował taką, jaka jest.
Maria Magdalena to przecież nawrócona grzesznica. Kobieta, którą przed spotkaniem Jezusa bala się spojrzeć w lustro, nie patrzyła ludziom w oczy, bo nie chciała zobaczyć w nich potępienia i wzgardy. Jej życie było pasmem grzechu, stale powtarzanego i niezmiennie znienawidzonego. A jednak to ona staje się ikoną świętości. To Maria Magdalena - chyba jako jedyna - pożegnała się z Jezusem przed skazaniem go na śmierć, oblewając mu stopy łzami i namaszczając olejkiem. To ona na drodze krzyżowej towarzyszyła Matce Jezusa, to ona stała pod krzyżem przy Jego Śmierci. To dzięki niej świat dowiedział się o Zmartwychwstaniu. To ona pierwsza w nie uwierzyła.
Sylwetka Marii Magdaleny jest dla każdego z nas niesamowitym przykładem na to, ze z najgłębszego nawet dna można się podnieść i unieść się o siedem poziomów wyżej. Ze każde ludzkie życie, nawet po utracie człowieczeństwa, da się zmienić. Maria Magdalena dzięki temu, ze Jezus wybaczył jej dużo, jeszcze bardziej potrafiła docenić Jego nieskończoną i BEZwarunkową Miłość. I to właśnie dzięki Tej Miłości odnalazła drogę do lepszego życia.
https://picasaweb.google.com/100764578938696738910/Pasja
https://picasaweb.google.com/100764578938696738910/Pasja
Prześlij komentarz